
Nowy grudzień, to nowe erpegi, których spróbowałem. Przede wszystkim w końcu ruszyła kampania w Urban Shadows (możecie tu przeczytać relacje z sesji). Poza tym, reszta rzeczy prawie nie zawiodła: prawie, bo zagraliśmy o co najmniej jedną sesję w The SCUP za mało…
Było to 7 sesji, wliczając jeszcze gry takie jak Keep On Rowing oraz Kingdoms 1e. To najwięcej sesji w miesiącu w IV kwartale; jakby powrót do letniej normy (7-9 sesji). Praktycznie każdą z tych sesji – oprócz Kingdoms – musiałem zorganizować sobie sam…
Sprawy wydawnicze
Na 1 stycznia, sytuacja z moimi produktami wygląda tak za sam grudzień:
- October Rust: +5 sprzedaży (oraz +4 pobrania „Community Copies”)
- Vials of Mercury (dodatek): +2 sprzedaże, ale też +2 pobrania darmowego szablonu z Itch.io.
- Seal of Approval: +8 darmowych pobrań
- October Fiasco: +8 darmowych pobrań
To zły i niekoniecznie zły wynik. Dalej praktycznie sprzedaży nie ma, obwiniam za to głównie zasięgi oraz moje problemy z odpowiednim „elevator pitch” przy spamowaniu promocji gry. Z drugiej strony, coś jednak się sprzedaje i pobiera. Chyba naprawdę czas wydać coś nowego. Nie widzę lepszej metody promocji na ten moment.
Pracuję nad minigierką „Komodo & Underground„; planuję ją wypuścić już w styczniu 2021. Poza tym, chyba zabiorę się za aktualizację PDFa do October Rust (parę poprawek, opracowania) kart postaci oraz przygody na nowo). Rozważam też aktualizację „Seal of Approval” o „imprezowy hack” (jak w to zagrać na więcej niż dwie osoby).
Wystąpiłem na panelu twórców gier z okazji INDIEcember (6 grudnia, po angielsku) i póki co, tamte przysłowiowe „pięć minut” niewiele wpłynęło na moją sytuację…
Sprawy erpegowe
Siedem sesji to rezultat prawie regularnie prowadzonych kampanii oraz tego, że postanowiłem przypomnieć się na „Czas na Przygodę Online” (obecnie to otwarty serwer Avangardy na granie online). „Prawie regularnie”, bo jednak o co najmniej jedną sesję w The SCUP za mało; zamiast jednej z nich wypróbowaliśmy Kingdoms 1e. . Urban Shadows zgodnie z planem, dwie sesje w grudniu.
Alfabetycznie:
- Keep On Rowing [GM-less, 2 sesje]. Te dwie sesje to bardzo krótkie (po 20 minut) rozgrywki w troje. Dlaczego tak krótkie? Za każdym razem nasza podróż kończyła się w pierwszym dniu: najpierw sztorm Posejdona dopadł naszą grecką galerę, później drakkar zderzył się ze skałą z lodowym gigantem. Sama gra stanowi ciekawy eksperyment, mocno pod granie konwentowe (praktycznie nieistniejący prep). Natomiast zarówno poziom trudności mocno zależy od ilości graczy (chyba jest łatwo dla parzystej liczby), jak i gra zdaje się nie wykorzystywać wytwarzanej fikcji. Ot, zachęca, aby ją wprowadzić.
- Kingdom 1e [GM-less, 1 sesja]. Zagraliśmy to w cztery osoby, wstępnie każda Rola (Power, Perspective, Touchstone) była obsadzona. Realia to „sci-fi placówka badawczo-wydobywcza na planecie po dawnej cywilizacji”. To jedna z tych, które wprost ci pokazują, że poprzednie doświadczenie erpegowe tylko przeszkadza! Mieliśmy problem z wypełnianiem własnych Ról (często robiliśmy inne rzeczy). Tylko raz ktoś spróbował zmienić początkową Rolę…
- The SCUP [Prowadzę, 2 sesje]. Rozegraliśmy trzecią i czwartą sesję w intrydze w starożytnych Indiach. I się zadziało. Na trzeciej sesji cała intryga w swatanie dwóch NPCów różnych kast rozsypała się, zwłaszcza dla The Voice. Dało to paliwa dla jego patrona (The Beloved), dało też przestrzeń do dalszego kombinowania dla The Black Hood. Natomiast na czwartej sesji, popchnęliśmy czas o jakiś tydzień, doszło do ekspozycji na parę rzeczy (w tym od dawna brakującej ekspozycji na trzecią frakcję, Spowiedników). Plus, w końcu PvP: jedna z postaci została zaatakowana przez The Black Hood i musiała ratować się którąś z Debility, aby dalej żyć…
- Urban Shadows 1e [Prowadzę, 2 sesje]. Ogółem to piszę z tego raporty z sesji, zatem dodam pokrótcę jeszcze jedną rzecz. Napomnę o tym, dlaczego w drugim raporcie napisałem, że przyjemnie mi się prowadzi US, mimo realiów współczesnych. Otóż, mam wrażenie, że mogę bardziej zdystansować się od współczesnego świata, przynajmniej na poziomie proceduralnym. Chyba framework (filozofia PbtA, nie-tradycyjna rola prowadzącego, brak przytłaczającego lore oraz metaplotu) robi ogromną różnicę…
Jak zauważyliście, albo prowadzę, albo… gram z kompetencjami prowadzącego. Tylko jednej sesji nie musiałem organizować własnoręcznie. Zaproponowałem wtedy, aby zagrać coś w zastępstwie z jednej sesji w The SCUP. Ktoś inny zasugerował Kingdom 1e, a jeszcze inna osoba podjęła się moderacji (faciliator). I tak opowiedzieliśmy sobie dzieje tej placówki badawczo-wydobywczej.
Blog & Patronite
Jest OK. I tak wkrótce zaktualizuję te progi, ze względu na to, że dolar jest droższy, a pensja minimalna także wzrosła…
Kontynuuję publikacje po angielsku (maks dwa wpisy). póki co wychodzi na to, że to dobry pomysł, aby przypominać o sobie poza Polską. Tylko muszę uważać na to, aby nic nie pisać o graniu RAW czy „System Does Matter”, bo to w szczególności triggeruje Reddita. Tak poza tym, pisanie po angielsku i tak stanowi dla mnie wartość dodaną: ćwiczę w ten sposób język angielski w formie pisanej. Pytanie, ile wolnego czasu powinienem inwestować „w publikacje na boku” względem polskiego czytelnika?
Dobiłem do okolic tysiąca wyświetleń za grudzień. To był pierwszy miesiąc, w którym wejścia z Polski stanowiły poniżej połowy wyświetleń. W sumie nie dziwię się: w grudniu opublikowałem tylko jeden tekst dla szersze, polskiej publiczności, który uzyskał do setki wyświetleń (Postawy w RPG). Jak dobrze wiemy, raportów z sesji nikt nie czyta; w sumie moich przemyśleń z projektowania gier także…
Chyba taki format dalej utrzymam. Dwa wpisy polskie i 1-2 tłumaczenia po angielsku, plus jakieś cykliczne wpisy o niskim priorytecie (comiesięczne podsumowania, raporty z US).
Ten tekst powstał dzięki wsparciu: Jędrzej Śmietański, Aleksandra Sontowska, Jakub Kucharzewski i Erpegowemu Piekiełku. Dziękuję!