
Kontynnuję granie głównie w gry na silniku Forged in the Dark. Miesiąc krótki, a i tak udało mi się upchnąć 12 sesji w lutym. Gram w trzech ekipach (z regularnością tej trzeciej bywa różnie…), dokładam sobie jednostrzały i licznik sam się nabija. Był moment, w którym grałem po jednej sesji przez cztery dni pod rząd (piątek – poniedziałek). Erpegów w sumie sześć, trzy to nowe dla mnie tytuły.
Luty dał mi sporo do przemyśleń odnośnie kilku spraw na erpegowe zagadnienia. Choćby doświadczenie autentycznej jajówy na jednej z sesji. Tej mitycznej jajuwy, którą straszą na erpegowych grupach. Całkowicie jakościowo odmienne doświadczenie w porównaniu do niemal wszystkich pozostałych lutowych sesji…
Tym razem podzieliłem sesje/erpegi na kampanie i na jednostrzały.
Granie kampanijne:
- Blades in the Dark (Prowadzę – 4 sesje): Kontynuujemy drugi sezon w Misfortuners. Sesje nie zwalniają ani tempa, ani poziomu. Da się jednak grać te 3,5-4h w cztery postacie graczy, w którym każdy gracz ma należyty spotlight. Wytworzyliśmy sobie materiału na kilka Score’ów, gracze w końcu zainteresowali się zdobywaniem Claimów z mapy karty gangu. Score’y podejrzanie często wykonywane są tak, że wynika z nich niewiele HEAT w Pay-Off. Poza może ostatnim, który jak zwykle obrócił sytuację o 180 stopni i sprawił, że w marcu rozegramy kolejną wojenkę…
- Moth-Light (Prowadzę – 4 sesje): Sesje bywają różne (jedna poszła tak sobie), ale ogółem idzie nam kampania o walkę o pokój na Beacon. Głębsze przemyślenia o Moth-Light zostawiam na przyszły tekst o prowadzeniu tej gry. Na dziś powiedzieć mogę tyle, że ta gra mocniej „zużywa” postacie niż Blades in the Dark. Niemal każdy ma po Mark (odpowiednik Traumy), już ktoś przeżył Kryzys uczestnictwa w Pakcie. Co sesję dostrzegam to, że gry „spotlight-based” słabo nadają się do grania z pięcioma graczami. Dajemy jakoś radę, ale dla mnie to dodatkowy pretekst, aby celować w krótszą długość kampanii (8 sesji), a nie w dłuższą (10-12)…
- Wicked Ones (Gram – 1 sesje): Ta jedna sesja zaczęła iść sprawniej niż w styczniu, dłużyzny pojawiają się tylko wtedy, kiedy ja bądź drugi z graczy oddają spotlight pozostałym. Niestety, terminy przepadają jeden po drugim i zaczynam wątpić w to, czy w ogóle kampania będzie kontynuowana. Z pozytywnych rzeczy: udało nam się awansować na pierwszy Tier dungeonu (po rozbiciu osady krasnoludów), moja postać doświadczyła zdziczenia po raz pierwszy („Going Feral” po wbiciu limitu Stresu)
Jednostrzały:
- Lines in the Sand: Z okazji 21. edycji Czas Na Przygodę Online uczestniczyłem w grze polegającej na wspólnym opowiedzeniu historii o upadku: ideałów jakie wyznaje grupę, a po drodze tego, czego bronią. Gra GM-less. Ta konkretna sesja była opowieścią o obronie Troi, która zgodnie z oczekiwaniami zakończyła się porażką. Lines in the Sand umożliwiło nam opowiedzenie po naszemu, jak doszło do upadku Troi, do czego przyczyniły się nasze postacie. Plus, w naszej historii Achilles nie zginął od strzały w piętę, tylko poszedł sobie wkurzony na króla Agammemnona…
- Kagematsu: Spróbowałem tę grę na 22. edycji CnP Online. W skrócie: epoka Sengoku w Japonii, graczka gra roninem Kagematsu, gracze (mężczyźni) grają kobietami z wioski, które mają uwieść Kagematsu, aby uratował wioskę przed zagrożeniem. Nie wiem jak mam ocenić tę sesję. Od początku czułem jałówkę w głowie, gra w żaden sposób nie zainspirowała mnie do buy-in’u, dwie moje sceny raptownie kończyły się porażką, więc czułem że od tej pory wymyślałbym nowe sceny-podrywy z próżni. Nie dokończyliśmy tej sceny, ale za to feedback był bardzo owocny. Tak jakby sama gra strukturalnie utrudniała sprawę spotlightu, albowiem dopóki udają ci się „rzuty na zaloty”, to dalej ciągniesz scenę i masz spotlight. Plus nie mogłem przebić się przez mentalny mur społeczny względem uczestników. To nie ich wina, tak działa mój Zespól Aspergera…
- Through the Breach: To nie był jednostrzał, tylko przyjście na króciutką 5-6 sesyjną kampanię. Long story short. Sesja na żywo, ludzie grają w TTB po raz pierwszy, ale już sprowadzają to do jajuwy. Prowadzący wywala Destiny (w TTB, każda sesja jest wokół jednego z Destiny postaci graczy), w zamian oferuję iluzoryczny sandbox o niczym, polegający na przepchnięciu postaci z Wyrwy do jakiegoś miasteczka. Środkowa część sesji niby ze swobodą, ale w której dosłownie nic nie znaczyło, w której przedstawiane opcje były iluzją. Jako doświadczenie ta sesja jest całkiem ucząca, zwłaszcza że to ten moment wyjścia z własnej erpegowej bańki. Przypomniałem sobie daleką drogę, jaką sam przebyłem z takich właśnie sesji, do grania i prowadzenia sesji o czymś konkretnym…
Sklejając powyższe w jakieś podsumowanie.
Na 12 sesji, osiem poprowadzonych, cztery jako gracz. W sumie to nie idzie mi uczestniczenie na sesjach jako Gracz…
9 sesji w grach na silniku Forged in the Dark, w trzy różne erpegi. Szczególnie Wicked Ones rożni się w szczególe, bo Moth-Light jest grą o tyle inną od BitD, co „autor chce mieć heartbreakera na podobieństwo AW”.
eśli chodzi o wyzwanie The Ladder of Insanity 2021, to wraz z trzecią (drugą w lutym) sesją w Moth-Light dobiłem do Rung 3 [8 luty]. Kiedy „Szczebel Czwarty”? Zapewne jak wrócę z grupą od Moth-Light do drugiego sezonu w Interstitiala. Albo kiedy skończę prowadzić którąś z kampanii i poprowadzę 4+ sesje w Apocalypse World 2nd [następna pozycja na mojej liście do poprowadzenia]…