Trochę się zmieniło, odkąd porzuciłem erpegi i zająłem się innymi rzeczami. To już trzy i pół roku. Przez cały rok 2025 zastanawiałem się, czy o tym napisać.
Przede wszystkim zmieniło to, jak postrzegam samego siebie. Przez te kilkanaście lat erpegowania (2006-2022), przede wszystkim czułem się erpegowcem. Dzieliłem „siebie” na kreowaną przez siebie osobę erpegowca-blogera-twórcy oraz na „tę całą resztę” co u mnie się działo poza TTRPG hobby. Odkąd na początku 2023 roku zarzuciłem gry fabularne, znalazłem co najmniej jedno nowe hobby (łucznictwo). Najważniejsze w tym jednak, iż zacząłem „dzielić siebie” w inny sposób. Nie minął nawet ów 2023rok i już wtedy „podział” zaczął przebiegać na „Michała w obecnej pracy” oraz „Michała poza 40h/tygodniowo w pracy”. Na pierwszy rzut oka: to tak, jakby porzucenie erpegów pozwoliło mi szerzej oraz swobodniej spojrzeć na zagadnienie własnej tożsamości. Odtąd nie czuję się przywiązany do jednej łatki, do jednego hobby czy aktywności…
To nie tak, że erpegi były czymś, co zapychałem mą osobowość. Owszem, były ucieczką od rzeczywistości. Najpierw przytoczę tu kontekst, czyli to co działo się ze mną w ogólności przez te lata.
Życie obok erpegów
Praktycznie od rozpoczęcia nauki w liceum po dziś, zmagam się z depresją. Ledwo zdałem maturę (po roku przerwy), nie wypaliła mi pierwsza próba kształcenia się (technik realizacji dźwięku). Już od wieku 21 lat (rok 2012) staczałem się w równię pochyłą depresji, z której nie wychodziłem co najmniej do 2017 roku. Byłem NEETem, do tego ważącym zdecydowanie za dużo. Innymi słowy, nie miałem na czym budować swojej tożsamości (a co dopiero wizerunku), skoro wszystko inne było – delikatnie mówiąc – nieciekawe. Erpegi były dla mnie eskapizmem, ale też wiele innych rzeczy było dla mnie ucieczką od rzeczywistości (i to gorszą). Ostatecznie TTRPGowe hobby stało się dla mnie sumą dodatnią, acz z wieloma minusami. Przede wszystkim pozwoliło mi przetrwać całą dekadę lat 10-tych XXI wieku. Uczyć się relacji społecznych, w bólach, kłótniach i cierpieniach. Wyznaczać dla siebie cele i marzenia na dalej niż na przysłowiowy następny dzień. Innymi słowy: byłem „erpegowcem”, ponieważ nic nie miałem innego od zajmowania się grami fabularnymi…
Od roku 2017 udaje mi się pojawiać na rynku zawodowym. Ale też o to walczyłem jako osoba AuDHD. Problemy najpierw z zatrudnieniem, później z utrzymaniem pracy. Rzadko kiedy pracowałem też w miejscach, które mnie szczerze interesowały (pasjonowały). Innymi słowy, dziewięć lat temu rozpocząłem mozolny proces wychodzenia zo depresyjnego dna. Działo się nie tyle dzięki erpegom, co obok nich.
Początek roku 2023. Zarzucam erpegi i to na dobre, jako wykalkulowana decyzja. Kim wtedy byłem? Sytuacja trochę się zmieniła, albowiem:
- Od lipca 2022 roku zatrudniony byłem u obecnego pracodawcy, robiąc rzeczy co do których mam neutralny stosunek, lecz – okazało się – że wychodzą mi całkiem nieźle. Zarobki też okazały się nieminimalne.
- Przez rok mieszkałem poza rodzicami. Co prawda później przyszło mi wrócić do nich, ale z mocnym postanowieniem odkładania na wkład na rzecz kupna własnego mieszkania (szczęśliwie, od sierpnia ’25 mieszkam na swoim).
- Zdążyłem ukończyć szkołę policealną, z dyplomem technika archiwisty. Ponadto umocniłem swój język angielski i zacząłem – pierwszy raz w życiu porządnie – uczyć się języka niemieckiego
- Wkrótce trafiłem na lepszego psychiatrę, który dobrał mi odpowiednie leki, które szybko ułatwiły mi funkcjonowanie, a przede wszystkim rozwój w życiu.
Przez większość czasu funkcjonowania jako „erpegowiec”, byłem osobą próbującą w ogóle odnaleźć się w rzeczywistości. Do tego roku 2023 „wydoroślałem”, ale przede wszystkim, wychodzić mi zaczęło bycie osobą dorosłą i samodzielną. Zacząłem też kreślić plany na następne 1-2 lata w życiu, co już było postępem. Nie potrzebowałem do tego gier fabularnych: bieżących kampanii oraz planów na następne. Zatem erpegi przestały już pełnić funkcję rozwojową dla mnie. W szczególności, że ostatnich TTRPG latach próbowałem być twórcą gier.
Co by było, gdybym dalej kontynuował erpegowanie? Pierwszą myślą była bogata, ambiwalentna odpowiedź. Niestety, wraz z rozważaniem co w ogóle tutaj Wam napisać, wychodzi coś dużo bardziej jednoznacznego. Owszem, jestem w stanie wyobrazić kierunek „Erpegowiec-i-Archiwista”, czyli dwóch światów. Po pierwsze, musiałbym mieć sporo szczęścia w byciu zatrudnionym jako archiwista i to w pierwszych kilkunastu miesiącach po ukończeniu szkoły policealnej. Po drugie, pod koniec 2025 roku nie byłbym w lepszym miejscu, niż w którym jestem obecnie. Porzucenie TTRPG hobby okazało się dla mnie koniecznością, abym dokonał twardego resetu siebie i autorefleksji. Co tak naprawdę chcę robić poza pracą, jak chcę pokazywać siebie i jak chcę się rozwijać? Dzięki temu też zrzuciłem z siebie ciężar własnych błędów społecznych i kompleksów. Odzyskałem spokój ducha.
Zarzucenie ambicji grania tych 5-10 sesji RPG tygodniowo sprawiło, że nagle mam o wiele więcej wolnego czasu. Jest miejsce na eksperymenty, sprawdzanie co mi się podoba, a co nie. Chodzenie do muzeów, spacerowanie po terenach zielonych (i nie tylko). Głaskanie i karmienie alpak. Uprawianie regularnie sportu po raz pierwszy w życiu. I tak dalej. Najważniejsze jest jednak to, że zacząłem uczyć się mieć pewien dystans do swoich nowych hobby, zajawek w życiu.
W rezultacie, moja obecna praca to jedne z ostatnich rzeczy jakie chciałbym o sobie opisać. Może poza LinkedInem, ale to LinkedIn. Nie mam pasji do chargebacków. Od miesiąca mam pogląd, że moja praca to najnudniejsza z rzeczy jakie robię w życiu, obok porządków i obowiązków domowych. No dobra, jest wygodna, płacą trochę i nie ma co narzekać. Po co to w ogóle piszę? Moja historia zawodowa stała się tym, czym kiedyś była „reszta rzeczywistości zasłaniana erpegami”. Kącikiem, który ma swoje odseparowane miejsce, z którym to jednak nie utożsamiam się na co dzień.
Kończy się rok 2025. Od 2,5 roku uprawiam sport łączący pracę nad swoją koordynacją oraz koncentrację, czyli łucznictwo (i to w wersji tradycyjnej). Niedawno poszedłem na studia, kierunek e-historia (licencjackie) na Uniwersytecie Łódzkim. Mam swoje własne mieszkanie. Nie zarabiam średniej krajowej, ale o raz pierwszy od dawna śmiało czuję, że jestem szczęśliwy.

Co straciłem po erpegach?
Niewątpliwie stracił na tym niniejszy blog. Zacząłem pisać nieregularnie. Co więcej, zrobił się z tego blog-pamiętniczek osoby, która brak charyzmy czy polotu pisarskiego dotąd nadrabiała merytoryką. Kto by czytał spostrzeżenia jakiegoś każuala w gry komputerowe czy w łucznictwo? Pisanie o tym jak uprawiam swoje erpegowe hobby było chyba jedyną rzeczą, dzięki której dawałem radę jakoś wyróżnić się i nawet mieć jakąś mikrosławę…
Łapie mnie czasem nostalgia po najlepszych przeżytych kampaniach erpegowych. Niekiedy lgnie mnie do Burning Wheela. Natomiast czuję pustkę w myśli, że doświadczenie oraz nabyta wiedza o TTRPG praktycznie nie przyda mi się w życiu. Ważny kawałek z kilkunastu lat w życiu jest rozłączony od reszty „mnie”, która jest obecnie oraz już nawet niedawną przeszłością. Czuję się niezręcznie, gdy mam opisywać siebie, co robiłem w życiu „przed pandemią” chociażby. Właściwie to całe blogowanie jest jedyną rzeczą, której – z erpegów – nie wstydzę się. Co do reszty, to w najlepszym razie jest zbyt niszowe, aby o tym opowiadać komuś spoza środowiska.
Wreszcie, czuję że utraciłem kontakt z szeregiem osób. Utraciłem poczucie bycia „gdzieś w środowisku”. Owszem, to była iluzja, podtrzymywana d8 osobami reagującymi na moje wpisy (i okazjonalnym hejterem). Przebrnąłem przez ten „reality check”, a dokładnie poczucie, że właściwie tylko kilka osób wie o moim istnieniu (a co dopiero o mojej kreatywności). Parę moich – dotychczas stałych – kontaktów również upadło lub osłabło.
Na koniec, coś do myślenia. Czytając dyskusje osób z późną diagnozą ADHD, zauważyłem motyw „opłakiwania dawnego siebie, sprzed diagnozy”. Nie rozumiałem tego, jako osoba, która już wieku 3 lat otrzymała tę diagnozę (uzupełnioną o autyzm 10 lat później). Pisząc tej wpis, dotarło do mnie, że musialem przeboleć (eng.: to mourn) to, że do świata erpegowego hobby już nie wrócę. To minęło. Mansfeld Erpegowiec umarł. Nowa osoba się narodziła. OK, trochę bije z tego ego. Niemniej nawet jeśli kiedyś zagram lub poprowadzę jakiegoś erpega, nie wrócę do bycia erpegowcem. To będzie po prostu kolejna – towarzyska – ludonarratywistyczna, w jakiej będę uczestniczyć…