Moje pierwsze zawody łucznicze

Najpierw zostałem zachęcony, aby nie odkładać swojego uczestnictwa w zawodach łuczniczych na następny rok. Zapisałem się więc na te bemowskie 25 listopada. Dalej, ktoś mi zaproponował wyjazd do Warmii na zawody łucznicze Ligi Północ (ostatnie z cyklu). Tak więc pojechałem. Przybyłem, uczestniczyłem i przynajmniej postrzelałem co celów 3D.

Oto więc wpis-wspomnienie z moich pierwszych zawodów łuczniczych w życiu. 7 października 2022 roku bowiem odbyły się XIX Leśne Zawody Łucznicze 3D w Ruciane-Nida. Uczestniczyło w nich około 140 ludzi (nie dam głowy ile dokładnie), w tym w mojej kategorii AM TR-HU (dorośli, mężczyźni tradycyjny łuk typu hunter): 22

Odrobina wyjaśnienia

Czym są te „cele 3D”? To gumowe wizerunki zwierząt w zbliżonych rozmiarach do naturalnego. Mogą to być zarówno cele duże jak sarna czy niedźwiedź, jak i małe jak ptaki czy łasice. Każda figura ma swoją tzw. „dużą strefę” (vital zone), czyli miejsce lepiej punktowane oraz „małą strefę” (kill zone) największej ilości punktów. Trafienie w podstawkę się nie liczy, to jest, „aut” (0 punktów).

Zawody w Ruciane-Nida odbywały się w formule „do pierwszego trafienia”. Cytując z regulaminu tych zawodów:

Wskazane jest aby zasady punktacji były umieszczone na metryczce.
10.1. Zasady punktacji pozwalają łucznikowi wystrzelić maksymalnie do 3 strzał.
Łucznik strzela pierwszą strzałą w przypadku trafienia punktacja : 20-18-16 Jeśli nie trafia w „cel” pierwszą strzałą może użyć drugiej strzały.
Druga strzała – punktacja : 14-12-10 Jeśli nie trafia w „cel” drugą strzałą może użyć trzeciej strzały. Trzecia strzała – punktacja : 8-6-4
 
Cel – tarcza 3D posiada 3 strefy punktowane, podane poniżej w kolejności od największej punktowanej, wyznaczone obrysem ciał lub liniami:
ciało (wound zone) = 16/10/4 punktów ( w zależności która to strzała),
duża strefa (vital zone) wyznaczona linią = 18/12/6 punktów ( w zależności która to strzała),
mała strefa (kill zone) wyznaczona plinią w strefie vital zone = 20 /14/8 punktów ( w zależności która to strzała).

Innymi słowy, lepiej jest trafić za pierwszym razem nawet blisko krawędzi zwierzątka, niż na przykład trafić za drugim razem prosto w małą strefę. Trzecia próba to w praktyce „próba honorowa” aby w ogóle jakieś punkty złapać…

Turniej odbywał się na terenie okolicznej puszczy, z 28 rozstawionymi stanowiskami. Każdy uczestnik był przydzielony do kilkuosobowej grupy (z kapitanem przewodzącym), zaś te grupy kolejno przechodziły od stanowisk do stanowisk. Odległości dla kategorii AM TR-HU były od 18 do 40 metrów. W praktyce często strzelało się na 25-40 metrów do niekoniecznie dużych celów. Akurat na tych zawodach sporo było odległych albo po prostu drobnych celów, jak na przykład (duży) pająk czy jakaś ryba położona płasko.

Ten misio był największym 3D, ale i tak ustawiony na około 40 m.

Wyniki i wrażenia

Spodziewałem się, że nie pójdzie mi rewelacyjnie, w końcu nigdy wcześniej nie strzelałem do celów 3D. Ani też nie uczestniczyłem wcześniej w żadnym turnieju łuczniczym. Co więcej, Liga Północ ma renomę „trudnych zawodów 3D” jak na to, że to wciąż amatorskie rozgrywki.

Mój wynik to 176 punktów (na 560 możliwych), 22. miejsce (ostatnie). Na klasyfikację generalną trzeba było czekać do dnia następnego, zaś członkowie mojego klubu uważali, że mogło to wystarczyć na bycie nieco wyżej. Wyszło jak wyszło. Co ja myślę o tym wyniku? Skuteczność procentowa (31,429%) jest zbliżona do mojego ostatniego treningu (31,1%) po klubowej ścieżce łuczniczej w poniedziałek poprzedzający tamtej turniej. Innymi słowy, poradziłem sobie relatywnie dobrze jak na samego siebie. Tylko szkoda, że nie miałem nikogo „pod sobą” w tabeli…

Tak, miałem aż 14 pudeł na 28 celów 3D. Ale też sześciokrotnie trafiłem za pierwszym razem, w tym dwa w „dużą strefę”. Najbardziej bałem się, że stracę swoje strzały. Jednak nie straciłem żadnej, co – zdaniem zawodników – to już jakieś osiągnięcie. Najbliżej tego byłem podczas zbiorowej rozgrzewki, kiedy to dwie strzały na 13 poleciały daleko za krzaki, prawie na sąsiednią budowę jakiegoś placu sportowego.

Strzelałem do tej tarczy najdalej. Wybaczcie palec w rogu; zdjęcie bez niego okazało się rozmazane.

Fajnie było pogadać z członkami swojej grupy, zobaczyć jak strzelają. Przykładowo, z naszej grupy najlepiej poradził sobie poczciwy senior, który strzelał z „najsłabszego” naciągiem łuku. Zauważyłem, że ludzie oznaczają sobie kropkami kolejno „numery” strzał na turniej. Żarcie było spoko: rano sękacz na poczęstunek, zaś po zawodach miska leczo. Zatem dobrze wydane 100 zł oraz spędzony cały dzien.

Plany czy wręcz ambicje turniejowe?

Nie ukrywam, że trochę przeszkadza mi fakt, że nie posiadam własnego samochodu. Turnieje (przynajmniej te terenowe) na ogół odbywają się w trudniej dostępnych zakątkach Polski. 7 października dojechałem dzięki uprzejmości członków swojego klubu (Warszawski Klub Łuczniczy). Zatem właściwie jestem skazany na to, że gdzieś ktoś mnie podwiezie w przyszłości…

Z drugiej strony, nie mam co się bać rezultatu ani nawet tracenia strzał. Trzynaście strzał to całkiem dużo na tego typu turnieje 3D. I tak rozważam kupno dodatkowych strzał na wiosnę 2024.

W sumie, to od tego turnieju mogę śmiało nazywać się „sportowcem-amatorem”. Pierwszy raz w życiu. Miłe to uczucie.

Jedna myśl w temacie “Moje pierwsze zawody łucznicze

Dodaj komentarz