Przygodę z łucznictwem zacząłem pod koniec maja 2023. Zbiegło się z tym, od kiedy jestem członkiem Warszawskiego Klubu Łuczniczego. Jestem w trakcie przesiadania się na „mocniejszy” łuk trochę innego typu,. Zatem jest to dobra okazja aby spisać swoje początku. Strzelanie z łuku treningowego, z (za długimi, i za giętkimi strzałami, To wszystko wciąż brzmi jak wymówki, kiedy wciąż się jest się początkującym po 30 h strzelania. Obecnie strzelam z nowego łuku (i nowych strzał) i czuję, że sprzęt robi lepszą różnicę….
Poniższe obserwacje i zdjęcia wykorzystują niniejszy sprzęt i warunki. Podaję, aby nie powtarzać się w teście:
| Łuk: Rolan Snake 60″ 22 lbs. Strzały: Skylon Egde 6.2 (długość 33″; spine 800) + trzy Intrepidy (długość 32″; spine 900) Mój naciąg: 29.5″ |

Dlaczego w ogóle strzelam z łuku?
Przede wszystkim, szukałem hobby które zastąpi mi TTRPG.
Hobby na długie lata, w którym jest ogromna przestrzeń do rozwoju. Aktywność sportowa na świeżym powietrzu, której powinienem więcej doświadczać. Kontakt z moimi hobby: historią oraz broniami. Aspekt pracy nad sobą. Przy okazji, poznanie nowej porcji ludzi.
Łucznictwo tradycyjne spełnia te wszystkie kryteria.
O samym łucznictwie zacząłem myśleć od lutego, odkąd przyjaciółka podsunęła mi ten pomysł. Nadszedł maj, a ja wciąż zastanawiam się czy nie zacząć łucznictwa. Tu i ówdzie mój research odnośnie miejscówek do strzelania oraz sprzętu. Skoro to nie jest słomiany zapał, to poszedłem za ciosem.
Za czyjąś sugestią, najpierw odwiedziłem Warszawski Klub Łuczniczy (WKŁ) na Forcie Blizne, a później poszedłem do fizycznego sklepu kupić swój pierwszy sprzęt…
Łucznictwo jest trudne
Poniższy nagłówek najlepiej opisuje to, co napisałem poniżej. „Trudne” nie znaczy „nie-fajne”. Łucznictwo samo w sobie wymaga wiele praktyki, wytrwałości, pracy nad samym sobą. Ale też znalezienia satysfakcji w tym co się robi mimo niezadowalających rezultatów. Między innymi po to zacząłem robić zdjęcia swoich najlepszych serii. Aby zobaczyć własny, stopniowy rozwój. Jestem nerdem, więc też w Excelu notuję każdą sesję treningową z jej charakterystykami.
Ustaliłem sobie własny standard treningowy:
- około 2 h treningu dziennie (trenuję raz w tygodniu)
- 2 cykle po 3 odległości (12,5 m, 15 m, 20 m) po 4-6* kołczanów (do 12 strzał).
- Po tych dwóch cyklach, luźniejsza końcówka, czyli strzelanie na 25 metrów oraz na 8-10 metrów do małego nisko położonego celu.
Średnio strzelam nieco ponad 300 strzał na sesję treningową. W arkuszu mam, że na 17 sesji treningowych oddałem łącznie 4746 strzał – niektóre z cudzych łuków oraz strzał.
Ta gwiazdka (*) przy liczbie kołczanów wynika z przypadłości początkującego. Otóż zdarzało mi się strzelać ponad belę, a co za tym idzie – musiałem potem szukać strzał. Raz ktoś po dniach odnalazł moją strzałę. Ostatecznie z moich początkowych 12 strzał jedna przepadła bezpowrotnie. Natomiast parę moich ostatnich sesji ze Snake musiałem wykonywać z zaledwie 10 strzałami. Miałem bowiem farta strzelić strzałą w strzałę, a w efekcie zniszczyć jej nasadkę….
Niżej fotogaleria pokazująca moje rezultaty ze strzelania na 12,5 m i 15 metra (trochę przemieszane, nie pamiętam która fotka na 100% pokazuje które).
Oczywiście pokazuję swoje najlepsze rezultaty z danego dnia, na przestrzeni czerwca, lipca oraz sierpnia. „Przeciętna” moja seria z około dwudziestu dziennie na te odległości wygląda gorzej. Wciąż nie strzelam nawet w przybliżeniu tak dobrze jak na ostatnim slajdzie…
Niemniej widać, jak mi skupienie (grupa strzał, w jakim okręgu by się mieściły) powoli się zmniejsza. Przede mną jeszcze długa droga, nim faktycznie będę mieścić cały kołczan na przestrzeni maksymalnie 20 cm i to za każdą serią.
Poniżej moje strzelanie do 20 m z sierpnia.
Mój Rolan Snake ma na tyle słaby naciąg, że już zaczynają opadać strzały. Dobrałem też zdjęcia tak, aby pokazać co jest najważniejsze na moim etapie łucznictwa: nie próbować celować i poprawiać się pod cel, tylko uczyć się strzelać identycznie. Powtarzać sekwencję ruchów, układ oraz ustawienie ciała. Celem jest „zagnieżdżenie” oddanych strzał, co zresztą widać na drugim ze zdjęć.
Strzelałem też do niewielkiego celu (tutaj, strzelanie z 10 m).
To zdecydowanie najlepsze z serii, z 20 sierpnia 2023 (czyli niedawno). Miesiąc temu, strzelając z 8 metrów do innego celu (ale bardzo podobnej wielkości) musiałem uczyć się tak się ustawiać, aby cały czas nie strzelać ponad matę/poduszkę/worek…
Obawy, które rozwiałem.
Nie ukrywam, że miałem szereg obaw związanych z łucznictwem, a raczej z moimi próbami strzelania. Wynikały one między innymi z moich prób strzelania z dzieciństwa.
- Zakładanie cięciwy na łuk (dalej miewam z tym problem, ale to kwestia techniki, w tym dobrego ustawienia się).
- Naciągania cięciwy „za nos”, a co za tym idzie, strzelanie tylko przednią częścią ciała
- Obawy z przełamaniem się z używania pleców (z tego powodu też zraziłem się do bloczkowych, gdyż wtedy nikt mi nie powiedział jak mam stać i że wystarczy przekroczyć moment przełamania)
- Obawy przed oberwaniem cięciwą w ramię.
Piszę o tym, ponieważ dla mnie najistotniejsze jest, aby przed strzałem być pewnym swoich ruchów. Po prostu „nie myśleć” o tym w trakcie strzelania. Parę razy doświadczyłem tego, że gorzej strzelałem do końca serii, bo – na przykład – bałem się, że znów oberwę i to mi zepsuje strzał. Raz, będąc zmęczony poprzednią sobotą, miałem „blokadę umysłową” na ruch uruchamiający moje barki oraz plecy przy próbie oddania strzału z czyjegoś 40-funtowego huntera. W efekcie, trzy strzały poleciały obok beli, bo wypuściłem strzały nim zbliżyłem łuk do swojego ciała…
Stosuję skórzany karwasz, więc ostatnia obawa zniknęła do tego stopnia, że wręcz „odruchowo” niemal prostuję łuczną rękę (lewą) wiedząc, że w razie czego karwasz mnie ochroni.
Odkryłem też, jak bardzo przebodźcowanie czy po prostu stres/deprymacja wpływa na moje strzelenie. Pisząc wprost, wtedy strzelam znacznie gorzej. Mózg zaabsorbowany jest przeżywaniem tych emocji; brakuje zasobów na precyzyjną kontrolę swojego ciała…
Nowy etap w łucznictwie
Łucznictwo na tyle spodobało mi się, że pod koniec sierpnia dotarł do mnie nowy łuk. Tak jakby 3 miesiące od rozpoczęcia hobby. Nowy łuk to łuk długi (rzekłbym, flatbow) z większym naciągiem, plus z rękawiczkami oraz lepiej dopasowanymi strzałami. O tym w szczegółach napiszę w innym wpisie…

Oprócz strzelania, staram się szukać informacji w internecie, konsultować niektóre rzeczy z członkami klubu. Oglądać YT. Przede wszystkim, myślę na tym, na co zwracać uwagę następnym razem. Jestem całkiem zaabsorbowany – rzekłbym, zafisowany – tym hobby.
I o to chodziło.











