15. level w RPG

W sierpniu wypadnie mi 15 lat rozwijania swojego erpegowego hobby. Nie pamiętam dokładnie daty pierwszej sesji; wiem tyle, że to był „sierpień 2006”. Prowadziłem Oko Yrrhedesa z gazetki Fenixa. Od tamtego czasu zaliczałem rollercoastery: czasy na intensywne granie i przerwy od grania (nie wszystkie całkowicie dobrowolne). O własnych statystykach rozpisałem się na sam koniec, bo nie tylko o tym napisałem ten tekst.

Te piętnaście lat (2006-2021) to też przejście przez życie. Wtedy miałem 15 lat, obecnie mam 30 lat. Można się przed tym wzdrygnąć, lecz chcąc nie chcąc, erpegowe hobby stało się częścią mojego życia. To zaledwie jedno z nielicznych hobby, które konsekwentnie rozwijałem przez tak długi czas (do którego wracałem). Chyba jedynym drugim podobnie rozwijanym hobby jest czytanie treści popularnonaukowych (w tym astronomicznych) oraz historycznych. Plus trzecie: słuchanie i interesowanie się muzyką. Ostatnio zorientowałem się, że gry video to outlet na moje bieżące fascynacje…

Szczegółowe omawianie każdego roku byłoby karkołomne. W kilku punktach mogę jednak przedstawić to, czego byłem świadkiem:

  • Od grudnia 2011 roku gram sesje online. Załapałem się na pierwsze lata serwisu Roll20. W szerszym tych słów rozumieniu, należę do „pierwszej fali” osób grających online w Polsce.
  • Teoretycznie dałem radę też wskoczyć do wagonika „indiasowców” w Polsce, acz ktoś mógłby powiedzieć że „lata 2012-2014 to praktycznie wczoraj”.
  • Zaliczyłem tyle dram o społeczności grania sesji online, że w 2015 roku założyłem własną grupę „RPG Online”. Od paru lat jest tą największą polskojęzyczną na Facebooku (10,4 tys. użytkowników). Przyznam jednak, że dopiero od pojawienia się Discorda wreszcie można było prowadzić bez obaw o to, że jakiś admin od TeamSpeaka obrazi się…
  • Co prawda konwentowo praktycznie nigdy nie wychodziłem poza Warszawę, ale do pewnego momentu byłem bywalcem pierwszych kilku ZjAv. Na jednej nawet sędziowałem jakiś konkurs na najlepszego gracza. W sumie tego ostatniego żałuję. Zarówno moje sędziowanie było mierne, jak i nie miałem jak korzystać z konwentu po swojemu…
  • Odznaka z ziemniaka za przetrwanie „czasów, w których erpegie umierało” (2013-2017).

Garść osobistych rzeczy

Te kilkaset sesji (mnóstwo godzin) spędzonych na przestrzeni piętnastu lat to spora dawka ćwiczeń z interakcji w grupie. Niezliczone grupy oraz różni ludzie (ponad 500). Piszę o tym dlatego, ponieważ postanowiłem zwierzyć się publicznie. Urodziłem się ze spektrum autyzmu, z diagnozą lekarską w wieku 13 lat. Wtedy to nazwali „Zespołem Aspergera”, ale w najnowszym ICD-11 ta jednostka przestała być wyróżniana od spektrum autyzmu, więc stańmy na tym, że „jestem osobą ze spektrum autyzmu”.

Mam za sobą terapie indywidualne oraz grupowe, w których uczestniczyłem do mniej więcej 19. roku życia. Niemniej sesje RPG okazały się dodatkowym, stałym źródłem systematycznego treningu kompetencji społecznych. Połączenie spotkania ze strukturą oraz jego celem. Stopniowo to dzięki wielu fajnym oraz bolesnym doświadczeniom z sesji RPG, dałem radę podciągnąć trochę swoje kompetencje społeczne…

Nie ukrywam, że środowisko sesji RPG z przypadkowymi osobami to nie jest jednak najbezpieczniejsze miejsce. A już tym bardziej, kiedy z własnej winy czy niekompetencji tworzyło się kwasy. Jak teraz na to patrzę, to zastanawiam się przez jakie grupy i ludzi przeszedłem. Dzisiaj jest z tym trochę lepiej, ale dalej grupy erpegowe to istne pole minowe komunikacji…

Wreszcie, myśl o następnych sesjach w terminarzu pomagała przerwać mi najcięższe chwile, gdy stałem nad przepaścią. Eskapistycznie wracałem wtedy do myśli o sesjach poprzednich i o perspektywie nadchodzących. Zastanawiałem się „co będzie z tymi ludźmi, jeśli nie pojawię się na sesjach, bez zapowiedzi?”. Zaczęło mi zależeć na ludziach, z którymi grałem. Starałem się wtedy po prostu skupiać o tej następnej sesji…

Na pocieszenie: to właśnie mój quirk zbierania statystyk oraz adnotacji o tym, w co erpegowałem, nasunął mi myśl co zrobić ze sobą zawodowo w życiu. Jak się kształcić dalej? Zdecydowałem się na zawód technika archiwisty. Jakby mój mózg pozwalał na walki z dziekanatem, USOSem i wykładowcami, to nawet bym poszedł na jakąś socjologię, tudzież nauki historyczne…

Co robiłem z tym erpegowym hobby?

Bloguję od 2011 roku, w tym od 2012 roku we własnym zakątku. Pisałem z przerwami (związane z przerwami od erpegowania), ale i tak wracałem po to, aby wyrazić jakąś swoją myśl.

Nie wydałem na poważnie żadnego erpega (tylko dwie miniatury fabularne, w tym jedna całkowicie nie na serio: ot strona w .jpg). Przez długi czas nie czułem potrzeby, skoro jest tak wiele ciekawych gier. Przez jeszcze dłuższy czas uważałem, że tylko bym się skompromitował swoimi heartbreakerami. Pozostały one w głowie i częściowo w szafie…

Zaliczyłem prawie rok współpracy z serwisem Poltergeist i wypuściłem parę artykułów oraz recenzji. Ale to były lata 2011-2012, czyli tak dawno, że praktycznie nieistotne. Plus napisałem też jakiś dodatek do Dungeon World po polsku, w czasach kiedy dopiero były przymiarki do tego, aby Gindie wydało je (spoiler: nie wydało, po kilku latach zrobił to GRAmel).

Z rozwojem na własną rękę było i jest specyficznie. Przez bardzo długi czas prowadziłem bloga na zasadzie „jest to miejsce, w którym wyrażam swoje hobby, treść jest spontaniczna”. To miało dwie strony medalu:

  • Z jednej strony budowało to autentyczność (to kluczowe dla blogera). Wygodnym dla mnie był ten brak zobowiązania się do czegokolwiek. W końcu byłem „fanem, którzy pisze dla fanów”.
  • Z drugiej strony w ten sposób mało konsekwentnie buduje się swój wizerunek, czyli własną markę. Kilkukrotnie otrzymywałem feedback, że „mój blog był o wszystkim, czyli niczym”. Przez pierwsze 7-8 lat w praktyce taki był. Niby reklamowałem, że „piszę o teorii RPG i raportach z sesji”, w praktyce był to faktycznie blogasek o moim erpegowym życiu…

Kiedy fanpejdże na FB i ogółem „twórczość własna” w erpegówku była w powijakach, powyższe nie miało tak dużego znaczenia. Liczyło się to, że coś się robi. Zmieniło się to najpóźniej w 2019 roku, kiedy erpegi stały się znów bardziej popularne. Wypłynęli na tym twórcy, którzy wykorzystali ten boom na prezentowanie treści dobrze przygotowanej pod grupę docelową jako „ci pierwsi”. Ja zaś ten rok 2019 przespałem (przerwa od hobby). Od początku 2020 roku zacząłem myśleć o tym, co zrobić z blogiem i ogółem sobą jako „erpegowiec”. Między innymi stąd później podjąłem decyzję o zmianie domeny i wystroju bloga, a później o Patronite. Aby spróbować nałożyć na siebie reżim konsekwentnego blogowania, poprawiania jakości treści. W skrócie: aby zacząć robić rzeczy na poważnie…

Podsumowując: miałem szmat czasu na to, aby zacząć być poważnym blogerem oraz twórcą erpegowym. Co prawda w pewnym okresie nie przełożyłoby się to na popularność, lecz ostatecznie to i tak wymówka. Wystarczyło być konsekwentnym i wytrwałym twórcą, jak choćby Łukasz Kołodziej i jego kumple z Fajerbolem oraz innymi gierkami. Albo Simon Piecha i jego edycje Agonii czy Sun World.

W końcu te statystyki erpegowe [stan na 12.08.2021]

Wersja TL;DR:

  • 778 sesji (~52 sesje/rok); z czego 275 poprowadzonych.
  • 84 różne erpegi.
  • 8 sesji w języku angielskim, w tym 0 poprowadzonych.

Sama ilość grania oznacza głównie to, ile wolnego czasu masz i przeznaczasz na sesję RPG. Ta wartość sama w sobie nie wyznacza niczego innego, a tym bardziej „jakości” czy „doświadczenia”.

Wersję rozbudowaną zaczynam od oto tej infografiki:

Moja średnia „regularnego grania raz w tygodniu” (52 sesje/rok) nie zmieniła się drastycznie od okresu 2006-2018 (~46,38 sesji/rok). Jak widzicie, pandemia nie przyczyniła się do tego, że gram więcej niż dotychczas. Te granie po 90-120 sesji rocznie zaliczyłem już w latach 2014-2016. Głównie dzięki graniu online, uzupełniane poszczególnym kampaniom „na żywo”.

Przyznam też, że kilka lat temu odszedłem od grania na żywo, przynajmniej regularnie. Napiszę wprost. Dla mnie sesja online jest dużo wygodniejsza. Od sesji na żywo zacząłem wymagać tego, aby aspekt towarzyski był w stanie zrekompensować dojazdy oraz wejście fizyczne w grupę…

Te zaledwie około 35% sesji jako prowadzonych wynika z tego, że stosunkowo od niedawna prowadzę co najmniej tyle sesji, ile gram. W tym roku wręcz idę w proporcję 2:1 (prowadzone/jako gracz).

Co dalej?

Tak gdzieś od 2017 roku stoję przed pytaniem, jakie erpegi prowadzić. Kampanie udawały się, zaliczałem kolejne interesujące mnie erpegi; do niektórych z nich wracałem i wracam. Jednym z powodów mojej ostatniej przerwy (druga połowa 2018 – cały 2019) było to, że właściwie zagrałem już „we wszystko co chciałem” i szukałem wyzwań. Wychodzenia ze strefy komfortu. W roku 2018 nie zachęciło mnie to, że kampania w MotW najzwyczajniej mi nie wyszła, a potem gracze zbułczyli mi przed początkiem kampanii w TSoYa. Gdybym jesienią 2019 roku nie zagrał w Dwarf Fortress i nie zainspirował się tym do kampanii w Burning Wheela, nie jestem pewien, czy dalej bym siedział w erpegówku…

Od ubiegłego roku udaje mi się zorganizować swój plan na erpegowe hobby. Czasami nie jest to łatwe; choćby zastanawianie się, czy w coś chcę faktycznie poprowadzić, czy tylko nostalgia puka do drzwi. Przykładowo, czy naprawdę chcę znów poprowadzić minisezon w DitV, czy tylko jednostrzał? Czy naprawdę wrócić do prowadzenia czegoś, czy po prostu chcę w to coś grać, ale jako Gracz? I tak dalej.

Jedno już się dzieje: proporcja sesji jako gracz/jako prowadzący stopniowo przechyla się w drugą stronę. Jest to coś, czego mogłem się spodziewać: kierunek ku grze w środowisku kontrolowanym. W przypadku erpegowego medium, albo znajduje się grupę zaufanych ludzi (w której ktoś prowadzi), albo… samemu tworzę to środowisko, prowadząc sesję…

Ten tekst powstał dzięki wsparciu: Jędrzej Śmietański i Michał Laskowski. Dziękuję!

4 myśli w temacie “15. level w RPG

  1. Tak, „RPG zaczęło umierać” tak po 2005, po prostu po 2010 zaczęło się to nawarstwiać. Nałożyły się kolejne spadki wydawnictw (w tym upadek linii Wolsunga), a dopiero po 2015 erpegówkowo zaczęło wychodzić z dołka. Jeszcze w 2017 niektórzy mówili, że „rpg nie przestało umierać”…

    Co do tego 2019 roku, chodzi o aktywności erpegowe na Facebooku i Youtube. Przed 2019 rokiem był głównie Baniak, kilku blogerów i kilka małych kanałów na YT. Rok 2019 był tym przełomowym.

    Polubienie

    1. Generalnie nie licząc garstki (ale to dosłownie garstki) blogów, kompletnie nie śledzę świata online. Nawet nie wiem, czy Polter jeszcze istnieje (nie sprawdzam). Idea wszelkiego typu e-celebryctwa i patrzenia jak ktoś gra w grę na youtubie ode mnie się kompletnie odbiła, że o „wujkach dobra rada” nie wspomnę… ale z drugiej strony ja na media społecznościowe patrzę jak na jakieś dziwactwo i żadnych kont gdziekolwiek nie posiadam, więc to może też to.
      Myślę, że stąd też się nam to doświadczenie rozjeżdża – na poziomie papieru zaczęło się dziać jak Savage „chwycił” (bo wszedł w strasznych bólach na rynek) i potem szło już tylko z górki. Drugim takim elementem napędowym był hype na drugiego, a potem trzeciego Wiedźmina, bo nagle się pojawiła cała masa „dzieciaków”, które się dowiedziały, że w ogóle coś takiego jak papierowe RPG istnieje. Przez moment nawet do łask wróciła Gra Wyobraźni.
      Więc podejrzewam, że jakby ktoś mi z przekonaniem powiedział w 2015, a co dopiero w 2017, że „RPG umiera”, to bym go najpewniej wyśmiał. ’17 to był mój drugi rok z rzędu, kiedy potrafiłem mieć po dwie gry w tygodniu z kompletnie randomowymi ekipami – a jak ustaliliśmy, z mediów społecznościowych nie korzystam. Dla porównania, w 2007 samo znalezienie w ogóle ekipy do grania to było k3 tygodni ogłoszeń gdzie popadnie i to właśnie z takim tekstem – do grania, a nie do konkretnego systemu.

      Polubienie

  2. … RPG umierało w latach 2013-17?
    Zawsze wydawało mi się, że ta cezura to jest 2005-10 (a dla niektórych nawet i 11)
    I bardziej popularne w 2019? Mam wrażenie, że tutaj jest spory rozjazd z graniem online (gdzie świat uciekł w 2020 w ramach pandemii i stąd nagle masa ludzi), a graniem papierowo (gdzie „bardziej popularność” nastąpiła tak w okolicach 12-13 i potem tylko rosła).
    Kompletnie się nam to doświadczenie epoki rozjeżdża ^^

    Polubienie

Dodaj komentarz